Indeksy, słowniki, przeglądarki:

Szukanie informacji w erze multimediów

 

 

Włodzimierz Sobkowiak

Instytut Filologi Angielskiej UAM

 

 

1. Zamiast Wstępu

Zaraz na początku piątej klasy mój jedenastoletni syn dostał następujące zadanie domowe z geografii: "Jakie są dowody na kulistość ziemi?". Ponieważ nie zdążył jeszcze kupić podręcznika, w którym odpowiedzi na takie pytania podane są metodą 'kawa na ławę' (patrz zakończenie tego artukułu), stanął przed trudnym problemem wyszukania odpowiedniej informacji w posiadanych w domu źródłach. Zachęcony do poszukiwań przez ojca, zaczął od czterotomowej Encyklopedii Powszechnej PWN z 1976 roku, w której nie było niestety hasła 'kulistość'. Pod hasłem 'ziemia' (vol. 4, str. 788), po przebrnięciu przez naszpikowane liczbami informacje na temat orbity, osi, mimośrodu, precesji, ekliptyki, magnetosfery, parseków, znaleźć tam można następujący fragment:

"Idea o kulistości Z. zrodziła się w starożytności. Pierwszych dokładniejszych pomiarów promienia Z. dokonał ok. 250 p.n.e. Eratostenes z Cyreny, który otrzymał wartość prawdopodobnie ok. 6300 km".

Ponieważ encyklopedia okazała się nieprzydatna, ojciec i syn postanowili użyć innego źródła: Encyklopedii dla młodzieży Larousse'a, wydanej przez Polską Oficynę Wydawniczą BGW w roku 1991. Między Kubrickiem a Kurosawą nie było w indeksie 'kulistości', ale bardzo przejrzysty spis treści pozwala łatwo odszukać rozdział o Ziemi, w którym jednak jest tylko potwierdzenie kulistości Ziemi ("... jest ona jedynie kulką o promieniu ..."), ale nie ma mowy o dowodach. W podobnym encyklopedycznym wydawnictwie Larousse'a p.t. Ziemia, rośliny Zwierzęta (BGW, IV wydanie, 1990) znów darmo by szukać kulistości między Kulikiem a Kultem czaszek. Pod hasłem Ziemia wśród 26 podhaseł jest też — o nadziejo — 'kształt' odsyłający do str. 19 i 32. Na stronie 19 traktującej o teoriach wszechświata brak jakichkolwiek odniesień do 'kształtu' czy 'kulistości' Ziemi. Zasmuceni ułomnością natury ludzkiej (Errare humanum est) zaglądamy na stronę 32:

"Kształt Ziemi pozostawał problemem spornym dla uczonych aż do początku XVI wieku. Do tych czasów nawet ludzie wykształceni sądzili, że Ziemia jest płaska. Dopiero gdy Portugalczyk Magellan ze swą załogą opłynął Ziemię od zachodu do wschodu, raz na zawsze zostało doświadczalnie stwierdzone, że jest ona ogromną kulą".

Mamy wreszcie odszukany z trudem jeden dowód na kulistość Ziemi, dowód z doświadczenia. Ponieważ w obu Larousse'ach użyto pięknych ilustracji pokazujących kulę ziemską z kosmosu, inteligentny uczeń pomyśli także zapewne o dowodzie niejako 'naocznym': zdjęciach kulistej Ziemi z przestrzeni kosmicznej, choć wnioskowanie tego typu nie cieszy się wielkim uznaniem wśród odrabiających lekcje jedenastolatków. Ostatecznie więc zadanie domowe mojego syna przyjęło następującą formę: "Ziemia jest orągła, ponieważ można się o tym przekonać, bo kosmonauci zrobili jej zdjęcie, a Ferdynand Magellan opłynął Ziemię".

Jaki morał z tej historii? Informacja, do której trudno dotrzeć, nie istnieje. Jej źródła o tyle tylko spełniają swe zadanie — ceteris paribus — o ile umożliwiają względnie łatwe do niej dotarcie. Era medialna tym między innymi różni się od poprzedzającej ją ery Gutenberga, że ogromnie ułatwia dostęp do informacji. Robi to na dwa sposoby: poprzez zwielokrotnienie jej ilości i udoskonalenie procedur jej szukania. Poniżej omówię niektóre problemy związane z tą drugą kwestią.

2. Szukanie tradycyjne

Problemem mojego syna był dostęp do informacji: ani ilość ani jakość wymaganych danych nie była bardzo ambitna, chodziło o to gdzie i jak je znaleźć. W erze Gutenberga, która na naszych oczach dobiega końca, rozwiązywano ten problem na dwa sposoby: źródła słownikowo-encyklopedyczne przedstawiały informację odpowiednio 'przetrawioną' i zorganizowaną, zazwyczaj alfabetycznie, wedle pewnych konwencjonalnie ustalanych haseł. Źródła tekstowe, na przykład typu podręcznikowego, radziły sobie znów na dwa sposoby: typografia (wytłuszczenia, podkreślenia, akapity, adnotacje na marginesach, wielkość czcionki, itd.) i indeksacja (indeksy, odnośniki, przypisy, itp.). Szkolna przygoda mojego syna pokazuje naocznie jakie trudności i pułapki czekają na 'klasycznego' poszukiwacza informacji.

Po pierwsze, należy sądzić, że w czterech opasłych tomach Encyklopedii Powszechnej ukryta jest gdzieś informacja o dowodach na kulistość Ziemi, pod hasłem Magellan na przykład, ale dopóki nie można jej łatwo wyłuskać spośród dziesiątek tysięcy haseł jest ona po prostu niedostępna. Z trzech słów kluczowych ukazujących się w zadaniu domowym mojego syna: dowód, kulistość, Ziemia, tylko ostatnie rzeczywiście występuje jako hasło w Encyklopedii, drugie mogłoby wystąpić (choć nie występuje) w odpowiednim kontekście, t.j. kulistość Ziemi, ale pierwszego — co jest oczywiste dla doświadczonego czytelnika — nie mamy co szukać, bo osobnego hasła dowód na kulistość Ziemi po prostu być nie może, nawet w największej encyklopedii. Skąd to wie doświadczony czytelnik? Na pewno nie ze szkoły, która wcale nie uczy wyszukiwania informacji a jedynie jej przyswajania. Uważam to, nota bene, za jedną z jej największych słabości, ale nie będę tutaj tego wątku rozwijał.

W haśle Ziemia brak odnośników do Magellana czy jakichkolwiek innych haseł mogących rozwinąć temat kulistości. Jest to zresztą nieuniknione w erze Gutenberga, ponieważ obudowanie co drugiego słowa w tekście encyklopedii odnośnikiem jest typograficznie niepraktyczne. Stąd, poznawszy indukcyjnie ograniczenia i słabości encyklopedii, syn mój przerzucił się na wydawnictwo typu podręcznikowego, t.j. Larousse'a.

I tu natknął się na drugą pułapkę, a właściwie cały ich szereg. Po pierwsze — indeks. Pozostaje oczywiście poza wszelką dyskusją, że indeks musi być poprawny, t.j. nie może odsyłać do stron czy rozdziałów, w których zaindeksowany termin się nie ukazuje. Po wyeliminowaniu takich oczywistości pozostaje jednak wiele trudnych i bardzo interesujących kwestii, które czynią indeksowanie sztuką jak dotąd niedostępną komputerom. Które terminy powinny być indeksowane? Ile poziomów subindeksacji wprowadzić? Czy i jak wyróżniać w tekście terminy indeksowane? Czy stosować dosłowność indeksowanego terminu, czy też (i na ile) pozwolić na synonimię? Jakie powinny być stosunki składniowo-semantyczne między indeksem a subindeksami? Czy kapitalizować indeks konsekwentnie — wszystko małymi lub wszystko dużymi — czy według sensu (patrz przypis 1 i 2)? Czy rozbijać indeks na części, na przykład rzeczowy i osobowy? To oczywiście tylko niektóre pytania, na które indeksator musi znaleźć odpowiedź.

By posłużyć się paroma przykładami ze wspomnianego Larousse'a: do strony 19, poza 'kształtem', zaindeksowane jest też 'wyobrażenie średniowieczne'. I rzeczywiście, znajdujemy tam reprodukcję średniowiecznej ryciny z następującym podpisem:

"Ludzie średniowiecza sądzili, że Ziemia jest centrum Wszechświata. Powyższa ilustracja zaczerpnięta z manuskryptu francuskiego, pochodzącego z początków XIV wieku, przedstawia Ziemię otoczoną sferami niebieskimi. Dwaj aniołowie obracają konstelacje gwiezdne wokół Ziemi".

Jak widać 'wyobrażenie średniowieczne' nie ukazuje się tutaj wcale w formie dosłownej; żadna część tekstu nie jest też specjalnie wytłuszczona. Przykład jest może trywialny, ale ilustruje ważną kwestię dosłowności indeksacji. Nota bene, to prawdopodobnie do tej ryciny ma nas odsyłać indeks 'kształt', choć ani ilustracja, ani tekst nie mówią nic na temat średniowiecznych wyobrażeń na temat kształtu Ziemi.

Inna, i być może ważniejsza, kwestia. Ponieważ indeks jest z natury rzeczy ograniczony w swej wielkości, nie znaleźliśmy w nim pod hasłem 'Ziemia' subindeksu 'kulistość'. Dowiedzieliśmy się z Larousse'a co nieco o kulistości Ziemi tylko dlatego, że znaliśmy (hiponimiczny) związek między terminem 'kulistość' a 'kształt'. Wiele takich związków może być jednak dużo mniej oczywistych, w szczególności dla jedenastolatków pragnących szybko uporać się z zadaniem domowym.

Zauważmy jeszcze na marginesie, że strona 32, na której w końcu znaleźliśmy coś na temat kulistości Ziemi, pozbawiona jest całkowicie jakichkolwiek typograficznych ułatwień pozwalających na szybkie przeglądanie w poszukiwaniu informacji: brak wytłuszczeń czy podkreśleń, czcionka jest jednolita, a słowa kluczowe dla tematu rozdziału (Powierzchnia Ziemi) nie są w żaden sposób wyszczególnione: 'kula', 'grawitacja', 'Archimedes', 'elipsoida'.

Wszystko to są typowe i nieuniknione słabości klasycznej, Gutenbergowskiej typografii i indeksowania, na które po części przynajmniej poradzić mogą dopiero media elektroniczne. O ich potencjale i ograniczeniach traktuje następny rozdział tego referatu.

3. Szukanie medialne

'Szukanie medialne' jest terminem, którego używam tu hasłowo, bez pretensji do terminologicznej poprawności czy ścisłości. Oznacza po prostu przeszukiwanie źródeł informacji, z punktu widzenia ery Gutenberga nietradycyjnych: czytelnych komputerowo indeksów, baz danych, bibliografii, słowników, encyklopedii, sieci elektronicznych. Cechą wspólną tych przeszukiwań jest, że medium poprzez które szukamy i znajdujemy (bądź nie) to, co chcemy, nie jest zadrukowany papier, lecz raczej odpowiednio zorganizowany wizualnie wirtualny ekran monitora komputerowego.

Nawet dzieci wiedzą, że komputery stworzyły nową jakość jeśli chodzi o wyszukiwanie informacji. Informacja zakodowana elektronicznie jest nieskończenie bardziej plastyczna, niż wydrukowana. Alfanumeryczny tekst, reprezentowany jako ciąg liczb jest oczywiście łatwo przeszukiwalny przez nawet najprostszy program komputerowy. W takim tekście znaleźć można dowolny ciąg, jeśli tylko da się on zdefiniować tak, by był wystarczająco jednoznaczny, choć pewne niejednoznaczności mogą być jako maski ('wildcards') tolerowane przez algorytmy przeszukujące. Jak wielokrotnie już stwierdzono, szukanie medialne ma wiele zalet w porównaniu z tradycyjnym:

Zaintrygowany kwestią dowodów na kulistość Ziemi postanowiłem skorzystać z dostępnym mi mediów informacyjnych, żeby sprawdzić ich (założoną przeze mnie z góry na podstawie powyższych i innych przesłanek) wyższość nad tradycyjnymi źródłami informacji. Wybór jest oczywiście ogromny, ale ze względów praktycznych zawęziłem go do dwu komputerowych encyklopedii — jednej polskiej i jednej angielskiej — oraz Internetu.

3.1. Multimedialna Encyklopedia Powszechna PWN

Multimedialną Encyklopedię Powszechną PWN wydano rok temu, t.j. jesienią 1996, i jest jedynym jak dotąd tak szeroko dostępnym wydawnictwem tego typu. Zawiera przeszło 36 tysięcy haseł bogato wyposażonych w 'obudowę' multimedialną: grafikę, dźwięk, animacje i wideo. Z punktu widzenia szukania medialnego najważniejsze jest to, że MEP zawiera opcję przeszukiwania całego tekstu encyklopedii, a nie tylko listy (owych 36000) haseł. Opcja ta, traktowana obecnie jako oczywista w mediach elektronicznych była sporą nowością jeszcze parę lat temu; do dziś zresztą istnieją słowniki i bazy danych, które takiej możliwości nie oferują, ale (choćby z tego właśnie powodu) są to zdecydowanie produkty niepełnowartościowe, o czym wie już większość kupujących i użytkowników.

Po wpisaniu kulistość ziemi (z jakiegoś powodu program pozwala tylko na wersaliki) w odpowiednim okienku MEP otrzymamy listę artykułów, w których ta fraza występuje, w tym wypadku zawierającą tylko 1 pozycję: Magellan. Nie ma więc, co było łatwe do przewidzenia, podobnie jak w tradycyjnej encyklopedii papierowej, artykułu p.t. kulistość Ziemi. Z artykułu o Magellanie dowiemy się, czego można się było spodziewać, że przez niego poprowadzona podróż morska dookoła świata "udowodniła kulistość Ziemi":

 

 

I to wszystko. Co gorsza, ze względu na ewidentne błędy procedur przeszukiwawczych nie mamy pewności, że rzeczywiście znaleźliśmy wszystko, czego szukaliśmy. MEP zezwala, co prawda, na stosowanie masek, ale generuje wtedy dość niespodziewane rezultaty. I tak, chcąc sprawdzić koniunkcję logiczną słów-kluczy kul* i Ziem* by nie przeoczyć sformułowań typu Ziemia to kula albo Glob ziemski ma kształt kulisty, itd., uzyskałem zero trafień, co jest oczywiście błędem procedury ponieważ fraza kulistość Ziemi mieści się w zbiorze wyznaczonym przez ową koniunkcję.

Tak więc MEP nieco rozczarowuje, tak jeśli chodzi o algorytmy przeszukiwania, jak i zawartość: spodziewalibyśmy się po niej czegoś więcej w tak ważnej kwestii jak kulistość Ziemi, na przykład odnośnika od 'kulistości' do owego spotkanego w tradycyjnym przodku MEP z 1976 roku Eratostenesa. Eratostenes, co ciekawe, jest, ale bez wzmianki o kulistości, choć oczywiście "dokonanie pomiaru południka ziemskiego" logicznie zakłada kulistość.

 

 

Nie zniechęcony dość rozczarowującym rezultatem poszukiwania dowodów na kulistość Ziemi w Multimedialnej Encyklopedii PWN (w końcu to jej pierwsze wydanie), zdecydowałem się zajrzeć do anglojęzycznej encyklopedii multimedialnej uważanej za jedną z najlepszych na rynku: do Groliera.

3.2. Grolier

Podobnie jak MEP, Grolier nie zawiera wśród swoich 33 tysięcy artykułów pomieszczonych w 21 (tradycyjnych) tomach hasła kulistość Ziemi. Podobnie jak MEP, Grolier ma możliwość przeszukiwania całych tekstów artykułów z podanym słowem kluczowym, bądź kilkoma (maksymalnie czterema) słowami. Jego przewaga nad MEP w tej funkcji jest jednak oczywista: Grolier pozwala dość dokładnie zdefiniować warunki przeszukiwania. Po pierwsze, można określić gdzie należy szukać danych słów-kluczy: w tytule artykułu, w tekście, w podpisach pod rysunkami i zdjęciami, na mapach (!), itp. Po drugie, można określić odległość słów-kluczy, gdy kombinujemy je Boole'owsko: w tym samym artykule, bądź w odległości X słów, przy czym X wpisujemy sami. Jest oczywiste, jak różne mogą być rezultaty przeszukiwań w zależności od tej zmiennej. Jasne też, jak potężne to narzędzie, które postawiono do dyspozycji poszukiwacza informacji.

Uzbrojony w takie narzędzia przeszukałem Groliera używając koniunkcji spher* AND Earth w odległości 10 słów (tzw. 'default', czyli wartość przyjęta przez system domyślnie). Używając maski wykorzystałem fakt słowotwórczy języka angielskiego, że wszystkie wyrazy pochodne od 'kula' (sphere) zawierają wspólny ciąg spher, który jest tak specyficzny, że nie występuje w żadnych innych wyrazach. W polszczyżnie kul zawiera się, poza kulą i jej derywatami, także w paru innych wyrazach, takich jak kulminacja, kult, kultura, co oczywiście utrudnia użycie maski generując dodatkowe chybienia.

Efektem przeszukiwania były 24 artykuły, wśród których większość to typowe chybienia z punktu widzenia mojego przeszukiwania. I tak, w liczącym 18 stron i prawie 8500 słów artykule o historii nauki dwa żądane przeze mnie słowa ukazały się w pobliżu siebie tylko raz: mowa była o Arystotelesowskiej kosmogonii, w której "kryształowe sfery obracają się wokół stacjonarnej Ziemi". Na tym przykładzie widać od razu słabości przeszukiwania kombinowanego z użyciem tak grubych kryteriów, jak odległość słów: choć oba pożądane słowa-klucze rzeczywiście mieszczą się w odległości 10 słów od siebie, nie mają ze sobą syntaktycznie (składniowo) i syntagmatycznie wiele wspólnego. Podobnie może się zdarzyć także przy mniejszej liczbie słów oddzielających słowa-klucze. Na dodatek, choć Grolier pozwala łatwo znależć w tekście ogromnego artykułu następne wystąpienie danego słowa, niestety w przypadku poszukiwań Boole'owskich wytłuszcza wszystkie przypadki żądanych słów, niezależnie od tego, jak daleko od siebie się znajdują: było to oczywiście dla mnie bardzo niewygodne (Ziemia ukazała się w artykule 24 razy).

W artykule o geografii dowiadujemy się o tym, że Arystoteles uważał Ziemię za kulę, a doszedł do tej konkluzji "używając rozumowania filozoficznego i obserwacji astronomicznych". Wspomniany jest też krótko Magellan i potwierdzenie przez jego podróż kulistości Ziemi. W artykule p.t. Ziemia, jej wielkość i kształt, a więc pod hasłem najbardziej zbliżonym do tematu przeszukiwań mowa jest między innymi o Pitagorasie, Arystotelesie i Eratostenesie, który, jak się okazuje, nie tylko udowodnił kulistość Ziemi w bardzo pomysłowy sposób (różne nachylenie promieni słonecznych w tym samym momencie w różnych miejscach Ziemi), ale też jako pierwszy obliczył jej obwód z dokładnością ok. 90%.

Używając Groliera poszerzyłem więc nieco swoją wiedzę na temat dowodów na kulistość Ziemi (Eratostenes) poza materiał uzyskany ze źródeł tradycyjnych i MEP. Co dużo ciekawsze, potwiedziły się — mimo, że Grolier jest lepszą encyklopedią niż MEP — typowe słabości przeszukiwania medialnego, które spotkaliśmy w MEP:

3.3. Internet

Wreszcie: Internet, źródło wiedzy nie do uniknięcia w prowadzonych tu rozważaniach o medialnym szukaniu informacji, hasło wywoławcze entuzjastów komputerów i komunikacji medialnej, odrębny wszechświat sam w sobie, niejako równoległy do tego, który znamy. Wszechświat, w którym można w ciągu paru sekund sprawdzić kilkadziesiąt milionów wirtualnych 'miejsc' ('sites') w poszukiwaniu określonej informacji. Narzędzi, które to umożliwiają, czyli tzw. browser'ów (przeglądarek) jest wiele: różny jest ich (geograficzny i tematyczny) zakres działania, interfejs użytkownika, łatwość posługiwania się, a w szczególności — co najważniejsze w tej analizie — wyposażenie w możliwości kombinacji Boole'owskich, użycia masek oraz sztuczną inteligencję w ocenie uzyskanych trafień.

Ja użyłem dwu najbardziej znanych i obecnie od pewnego czasu skorelowanych ze sobą: Yahoo i Alta Vista. Koniunkcja użytych wcześniej dwu słów kluczowych spher*+Earth dała 176960 'miejsc' (!), ułożonych dwudziestkami od najbardziej do najmniej 'udanych', zgodnie z wbudowanym algorytmem. Trudno o bardziej przemawiający do wyobraźni przykład embarras de richesses! Ale ... już na trzeciej pozycji pierwszego wygenerowanego ekranu ukazuje się miejsce wielce obiecujące sądząc po nagłówku: "Ziemia płaska czy kulista?":

 

 

Oto tłumaczenie interesujących nas fragmentów pierwszej strony z rezultatami poszukiwań Yahoo/Alta Vista:

 

Po pstryknięciu myszą w adres odpowiadający trzeciej pozycji łączymy się z odpowiednim wirtualnym 'miejscem', w tym wypadku miejscem dysputy filozoficzno-religijnej(!). Główną przesłanką powstania tej strony internetowej, jak się okazuje, była chrześcijańska polemika z poglądami niektórych Muzułmanów na temat wyjątkowości Koranu w kwestii przedstawiania rzekomo nieznanego wówczas (w siódmym wieku naszej ery) faktu kulistości Ziemi. Anonimowy autor tej strony wskazuje, że już 900 lat przed Mahometem starożytni sądzili, że Ziemia jest okrągła (co oczywiście nie jest dla nas tajemnicą po poszukiwaniach medialnych w encyklopediach). W oparciu o książkę George'a O. Abella, Exploration of the Universe (wydanie czwarte, Nowy Jork: Holt, Rinehart and Winston, str. 16 i 18), wspominając przelotnie Magellana i Kolumba, przedstawia autor pokrótce następujące dowody na kulistość Ziemi:

  1. Przekonanie Pitagorasa, że Ziemia, Księżyc i inne ciała niebieskie są kulami mogło wziąć się stąd, że (co łatwo stwierdzić) Księżyc świeci odbitym światłem słonecznym, a wygięty kształt terminatora (linii oddzielającej obszar oświetlony od nieoświetlonego) wskazuje na kulistość Księżyca. Jeśli Księżyc jest kulisty, to Ziemia musi być taką przez analogię.
  2. Arystoteles podaje dwa przekonujące argumenty za kulistością Ziemi. Po pierwsze, podczas zaćmienia Księżyca, gdy ten wynurza się z cienia Ziemi, cień ten jest zawsze okrągły, a tylko ciało kuliste zawsze rzuca okrągły cień.
  3. Po drugie, podróżnicy udający się w kierunku północnym widzą gwiazdy w pobliżu północnego bieguna niebieskiego wyżej, niż gdy obserwują je w domu, oraz widzą inne gwiazdy, których w domu w ogóle nie ma na firmamencie.

 

Można by oczywiście kontynuować przeglądanie Internetu w poszukiwaniu dalszych dowodów na kulistość Ziemi — teoretycznie aż do granicy owych 177 tysięcy 'miejsc', czy 'stron' WWW, ale pewne wnioski są już w tym momencie dość oczywiste.

3.4. Perspektywy

Czego nam jeszcze brakuje w dziedzinie medialnego poszukiwania informacji? Temat jest równie ogromny, co fascynujący, ale z braku miejsca potraktuję go tutaj bardzo skrótowo. Oczywiście brakuje tego, co pokrótce wspomniałem powyżej: (a) inteligentnych przeglądarek, które zmniejszą ilość chybień i uchronią nas przed zalewem nadmiarowej i niepożadanej informacji, (b) rozszerzenia dostępu do Internetu z jednej strony (usieciowienie instytucji edukacyjnych, finansowa dostępność sprzętu i oprogramowania, podłączenie 'klasycznych' źródeł informacji elektronicznej, jak encyklopedie i słowniki multimedialne), (c) a Internetu do źródeł informacji z drugiej: umedialnienie i udostępnienie literatury światowej, rozwiązanie kwestii praw autorskich, rozszerzenie dostępu do bibliotek, itd.

Ale, by puścić wodze fantazji, brakuje nam też innych możliwości znacznie poprawiających to co wydaje mi się najważniejsze w komunikacji medialnej obecnej doby — dostęp do informacji. Brakuje nam komunikacji głosowej, tej najbardziej dla człowieka naturalnej, najłatwiejszej i napowszechniejszej metody porozumiewania się. Choć narzędzia komputerowe reagujące na proste komendy wydawane wokalnie istnieją już od wielu lat, a oprogramowanie rozpoznające mowę działa w penych ograniczonych zakresach (dyktowanie, informacja kolejowa, systemy eksperckie, komputerowo wspomagana dydaktyka), nie można go jeszcze nadal zastosować na dużą skalę w celu inteligentnego zbierania i przeszukiwania informacji. Nadal nie możemy po prostu powiedzieć do komputera: "podaj mi wszystko, co wiesz o dowodach na kulistość Ziemi". Taka komunikacja B la Hal z Odysei kosmicznej 2001 nie wchodzi jeszcze w rachubę.

Nie mamy też czegoś, co w dużym zakresie dałoby się wdrożyć już dziś, a co nazywam wielodostępem. O ile multimedia oszałamiają wielością metod prezentacji informacji, o tyle w ich funkcjach przeszukiwawczych, czy indeksacyjnych, ograniczeni jesteśmy nadal do tradycyjnej pisowni. Słowniki i encyklopedie multimedialne czy Internet nie pozwolą nam szukać haseł zorganizowanych w grupy znaczeniowe czy inne kategorie językowe (synonimy, derywaty, złożenia, itp.), nie będziemy mogli znaleźć potrzebnych nam dźwięków ani obrazów (nie mówiąc o zapachach czy smakach), zdefiniowanych bez pośrednictwa ortograficznie napisanych słów, fiaskiem zakończą się poszukiwania terminów, pojęć, obrazów, dźwięków o określonej częstości w danych kontekstach czy dziedzinach. Nie uda nam się też dowolnie kombinować tych różnych kluczy przeszukiwania.

Wierzę, że nasza niemożność w obu tych dziedzinach nie jest nie do pokonania. Ciągłym ulepszeniom ulega nie tylko rozpoznawanie i rozumienie mowy przez komputery, ale także możliwości wielodostępnego przeszukiwania. W Encarcie, wspomnianej wyżej, wysoko cenionej encyklopedii multimedialnej, znajdują się 854 artykuły zawierające słowo Earth, 69 artykułów z tym słowem mieści się w jednej z dziewięciu dostępnych kategorii tematycznych: Sztuka, język, literatura, 6 z nich ma także związek z danym miejscem, w tym wypadku z Europą, i tylko jeden z nich mieści się jednocześnie czasowo między 1900 a 2000 rokiem naszej ery jest to Art Nouveau, w którym mowa jest o tym, jak to budowle Antoniego Gaudi (tu skok hipertekstowy) w Barcelonie sprawiają wrażenie jakby wyrastały z Ziemi. Taka plastyczność poszukiwań sprawia oczywiście ogromne wrażenie i może rzeczywiście mieć kapitalne znaczenie dla zlokalizowania żądanej informacji, zwłaszcza jeśli nie mamy pełnych danych o tym czego szukamy. Niemniej jest to tylko, jak sądzę, blada obietnica tego, co w dziedzinie przeszukiwania medialnego przyniesie przyszłość.

4. Zamiast zakończenia

A teraz kawa na ławę. Z podręcznika do geografii w piątej klasie dowiemy się (str. 13) — bez żadnego szukania — o następujących dowodach: (1) cień Ziemi na Księżycu podczas jego częściowego zaćmienia (Arystoteles), (2) "stopniowe ukazywanie się nad horyzontem różnych części statku" (wariant rozumowania Arystotelesa z podróżnymi udającymi się na północ i gwiazdami, które widzą), (3) "fakt, że na całej Ziemi widnokrąg ma kształt koła"

O ile ciekawiej jednak odszukać to wszystko (i wiele więcej) we wspaniałym świecie hipermediów!